czwartek, 20 lutego 2014

Prolog

Witajcie!
Wymyśliłam fabułę tego opowiadania jeszcze w wakacje i wtedy też wstawiłam ten oto prolog i pierwszy rozdział na mojego innego bloga ( kocham-cie-dwa-male-slowa.blogspot.com ). Przedstawia ono historię dzieci: Hermiony i Draco, Harry'ego i Luny oraz Ginny i Blaise'a. To dość nietypowe, ale chyba o to właśnie chodzi w pisaniu. Żeby było oryginalne :) W każdym razie zapraszam do czytania :)
Cassandra
-Malfoy i Granger, nie powiem, ciekawa mieszanka.-zaczęła tiara przydziału kiedy tylko założyłam ją i usiadłam na stołku.-Dwie osoby przez lata żywiące do siebie szczerą nienawiść. Bardzo ciekawe... Tylko gdzie by cię tu przydzielić...?
-Może do Gryffindoru...?-podsunęłam niepewnie.
-"Może do Gryffindoru" nie wierzę, że powiedział to ktoś kto nazywa się Malfoy. Jesteś odważna, przyjaciele są dla ciebie najważniejsi... Nadawałabyś się do Grffindoru. Ale jesteś też sprytna i czystokrwista, co z kolei pozostawia ci otwarte drzwi do Slytherinu. Poza tym jesteś nieprzeciętnie inteligentna dzięki czemu bez problemu mogłabyś trafić do Revenclawu... Jednak skoro chcesz... Niech ci będzie: Gryffidor!
Szczęśliwa zdjęłam tiarę przydziału i pobiegłam do stołu gyffonów przy którym rozległy się oklaski i wiwaty. Usiadłam obok ciemnowłosej dziewczyny, na oko trzynastoletniej.
-Cześć.-powiedziała uśmiechając się do mnie.-Nazywam się Sara Johnson.
-Alicia Malfoy.-odwzajemniłam uśmiech i odgarnęłam kosmyk jasnych blond włosów z czoła.-Czy twoja mama to...?
-Angelina Johnson? Tak, ciągle gra w quiditcha i w sezonie prawie nie ma dla mnie czasu. A twoją mamą jest jedna z Wielkiej Trójki? Hermiona Granger?
-Tak.-odparłam.-Teraz Malfoy.
-Oczywiście, czy to nie było tak, że oni się nienawidzili? Twoi rodzice? Mama mi opowiadała...
-Było i przeminęło.-uśmiechnęłam się.-Są przykładem na to, że od miłości do nienawiści droga niedaleka, a i tego, iż te dwa uczucia dzieli jedynie cienka ściana, którą przy odrobinie wysiłku da się bardzo łatwo zburzyć.
-Nie widać po tobie, że jesteś z Malfoy'ów. Wydajesz się być miła...Oczywiście bez urazy dla Malfoy'ów...
-Nie, spokojnie. Wyglądam jak tata, ale charakterek po mamusi.-uśmiechnęłam się widząc rozbawienie na jej twarzy.
Miła jest.-pomyślałam.-Oj, chyba powinnam zacząć uważać. Zaraz przyjdzie kolej na Jake'a.
Syn wujka Harry'ego tak jak ja trafił do domu lwa. James usiadł naprzeciwko mnie i popatrzył znacząco na Jake'a.
-Jak myślisz, gdzie trafi?-spytał zaniepokojony o swojego najlepszego przyjaciela. 
-Nie wiem. Ma równie duże szanse na Gryffindor jak i na Slytherin. A co z Weasley'ami? Masz z nimi jakiś kontakt?
-Tylko taki jak ty. Jeśli w ogóle możemy zaliczać ciocię Gin do Weasley'ów. Myślę, że trafią do Gryffindoru. W końcu ich rodzice obydwoje byli w Gryffindorze. Nie wiem dlaczego, ale byli. O, kolej na rudzielców.
Rzeczywiście. Rosalie Molly Weasley właśnie została wyczytana przez profesor Mcgonagall. Po krótkiej chwili podeszła zadowolona do naszego stołu powitana oklaskami. Zaraz po niej przyszła kolej na jej brata, Williama Artura, którego również przydzielono do domu lwa. Wreszcie dyrektorka przeczytała:
-Jacob Beleth Zabini.
Nasz najlepszy przyjaciel założył na głowę tiarę przydziału i usiadł na tym samym starym, wysłużonym stołku, na którym siadało mnóstwo tak samo zestresowanych pierwszorocznych.
-A się porobiło! Znowu połączenie ślizgona i gryffonki! W dodatku z tych samych czasów. Umówili się, że będą mieć dzieci z tego roku, czy co?-po całej sali potoczył się cichy chichot. Jake jak zawsze próbował udawać pewnego siebie, ale i ja i James wiedzieliśmy, że się denerwuje.- No, ale mówi się trudno. Mimo, że twoja matka była z Gryffindoru u ciebie przeważają cechy ojca. Oczywiście, przyjaciele są dla ciebie ważni, ale nie aż tak jak na przykład dla młodej panny Malfoy. W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak: Slytherin!
Na moment z oczu Jake'a zniknęły te radosne iskierki, które zawsze mu towarzyszyły, nawet w najgorszych chwilach. Jadnak zaraz się otrząsnął, wstał ze stołka, zdjął z głowy tiarę i ruszył w stronę stołu śizgonów, który przywitał go gromkimi oklaskami.Popatrzyłam na Jamesa ze smutkiem, a on pokiwał głową. 
-Wiem. Też bym wolał, żeby był z nami, ale będziemy się widywać na lekcjach, posiłkach, możemy nawet chodzić razem na błonie...
Pokręciłam głową.
-On się przy nich zmieni, J. On już nie będzie tym samym Jake'iem, którego znaliśmy.     

3 komentarze:

  1. Powiem ci, że nawet fajnie się zaczyna <3
    Wymyśliłaś bohaterów i to mi się podoba ^^
    Czytam 1 rozdział ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Będzie następny?

    OdpowiedzUsuń